
Mówi się, że po uzyskaniu diagnozy odczuwa się ulgę. Część osób w spektrum takiego uczucia doznaje i potem dostosowuje swoje warunki i ograniczenia do podejmowanej pracy.
O tym, że dowiedziałam się, że posiadam ograniczenia i nie jestem w stanie podjąć się wielu prac choćby przez wymóg częstego kontaktu z ludźmi, działania pod presją, wysokiej reaktywności na bodźce, oczekiwania innych, czy przez wzgląd na hałas i sztuczne oświetlenie w miejscu pracy, dowiedziałam się zdecydowanie po uzyskaniu diagnozy. Uznanie tego, ale też uznanie moich indywidualnych potrzeb jak praca w samotności, ciszy, bez ciągłego triggerowania przez bodźce zewnętrzne, wygodne siedzisko zamiast krzesła czy fotela biurowego.
"O tym, że dowiedziałam się, że posiadam ograniczenia i nie jestem w stanie podjąć się wielu prac choćby przez wymóg częstego kontaktu z ludźmi, działania pod presją, wysokiej reaktywności na bodźce, oczekiwania innych, czy przez wzgląd na hałas i sztuczne oświetlenie w miejscu pracy, dowiedziałam się zdecydowanie po uzyskaniu diagnozy".
Po pracy, w której ciągle byłam nastawiona na kontakt z ludźmi, zachowywałam taką czujność i gotowość, że po powrocie do domu nie odzywałam się do nikogo. To znaczy zamykałam się w domu bez mocy na kontynuowanie jakichkolwiek interakcji towarzyskich. Już teraz świadomie szukam balansu w tym kontakcie choćby dzięki możliwości pracy zdalnej pomagającej mi się "schować" za ekranem laptopa i odzyskać stan skupienia. Ludzie jednak są rozpraszający ze swoją dźwięczną mową.
Innym aspektem pracy, jaki zmieniłam bez poczucia winy, jest networking. Networking jest uciążliwy i bardzo wymagający. Obserwowanie znajomych osób, ich aktywności, podtrzymywanie kontaktów zżera tyle samo energii co praca umysłowa na pełnym etacie. Nie jest to dla mnie czynność "przy okazji". Mam też poczucie, że networking przypomina mi wpuszczenie ogromu informacji, na który nie jest się przygotowanym. Ponieważ lubię pracę w skupieniu i ciszy, także ograniczyłam swoje zasoby to niezbędnego minimum, co jest odbierane jako odrzucenie. Po prostu nie jestem w stanie poświęcić swojej energii więcej niż 10 osobom.
"Już teraz świadomie szukam balansu w tym kontakcie choćby dzięki możliwości pracy zdalnej pomagającej mi się "schować" za ekranem laptopa i odzyskać stan skupienia".
Szukanie balansu pomiędzy potrzebą cichej pracy własnej a wymogiem kontaktów z innymi jest całkiem niezłym wyzwaniem dla mnie i odbywa się metodą prób i błędów. W ostatnim miejscu pracy w pokoju towarzyszyły mi 3 osoby, przy czym te 2 dosyć często odbywały "calle". W biurze nie było kultury odbywania takich spotkań poza pokojem… Nie trudno odgadnąć jak to wpływało na moją pracę… Praca stacjonarna w biurze "na ciągłym widoku" odbierała mi wszelakie zasoby energetyczne na cały dzień i tydzień roboczy. Odpoczywałam od niej dopiero jak schodziły się razem dni pracy zdalnej, wolnych dni od pracy i dni weekendowe.
Po diagnozie także odpuściłam sobie tak umiłowany w wielu branżach "wyścig zbrojeń", czyli defiladę umiejętności, narzędzi, samorozwoju, kursów, certyfikatów. Lepiej dobieram sobie to, na co mam przestrzeń i z czym się mogę zawodowo związać. Rezygnuję z wymagających stanowisk i rekrutacji. Zdaję sobie sprawę, że nie udźwignę oczekiwań i tempa pracy. Poprzeczka zawsze będzie wyżej niż jestem w stanie osiągnąć. Tak na prawdę, kiedy zwolniłam tempo, lepiej śpię i mam więcej wyrównanego nastroju, co za tym idzie także pogodniejszego nastawienia.
"Po diagnozie także odpuściłam sobie tak umiłowany w wielu branżach "wyścig zbrojeń", czyli defiladę umiejętności, narzędzi, samorozwoju, kursów, certyfikatów".
Po diagnozie także odpuściłam sobie tak umiłowany w wielu branżach "wyścig zbrojeń", czyli defiladę umiejętności, narzędzi, samorozwoju, kursów, certyfikatów. Lepiej dobieram sobie to, na co mam przestrzeń i z czym się mogę zawodowo związać. Rezygnuję z wymagających stanowisk i rekrutacji. Zdaję sobie sprawę, że nie udźwignę oczekiwań i tempa pracy. Poprzeczka zawsze będzie wyżej niż jestem w stanie osiągnąć. Tak na prawdę, kiedy zwolniłam tempo, lepiej śpię i mam więcej wyrównanego nastroju, co za tym idzie także pogodniejszego nastawienia.
Niespodziewaną także wartością, jaką zyskałam, jest zaprzestanie identyfikowania się z zajmowana pozycją. Nie ma już dla mnie pracy marzeń, jest teraz najlepiej dopasowana. To zmienia też nastawienie do możliwych zajęć do podjęcia. Tych zajęć jest paradoksalnie więcej niż ze wcześniejszym silnym focusem i parciem na jedyne rozwiązanie.
Mówi się, że po uzyskaniu diagnozy odczuwa się ulgę. Część osób w spektrum takiego uczucia doznaje i potem dostosowuje swoje warunki i ograniczenia do podejmowanej pracy.
O tym, że dowiedziałam się, że posiadam ograniczenia i nie jestem w stanie podjąć się wielu prac choćby przez wymóg częstego kontaktu z ludźmi, działania pod presją, wysokiej reaktywności na bodźce, oczekiwania innych, czy przez wzgląd na hałas i sztuczne oświetlenie w miejscu pracy, dowiedziałam się zdecydowanie po uzyskaniu diagnozy. Uznanie tego, ale też uznanie moich indywidualnych potrzeb jak praca w samotności, ciszy, bez ciągłego triggerowania przez bodźce zewnętrzne, wygodne siedzisko zamiast krzesła czy fotela biurowego.
"O tym, że dowiedziałam się, że posiadam ograniczenia i nie jestem w stanie podjąć się wielu prac choćby przez wymóg częstego kontaktu z ludźmi, działania pod presją, wysokiej reaktywności na bodźce, oczekiwania innych, czy przez wzgląd na hałas i sztuczne oświetlenie w miejscu pracy, dowiedziałam się zdecydowanie po uzyskaniu diagnozy".
Po pracy, w której ciągle byłam nastawiona na kontakt z ludźmi, zachowywałam taką czujność i gotowość, że po powrocie do domu nie odzywałam się do nikogo. To znaczy zamykałam się w domu bez mocy na kontynuowanie jakichkolwiek interakcji towarzyskich. Już teraz świadomie szukam balansu w tym kontakcie choćby dzięki możliwości pracy zdalnej pomagającej mi się "schować" za ekranem laptopa i odzyskać stan skupienia. Ludzie jednak są rozpraszający ze swoją dźwięczną mową.
Innym aspektem pracy, jaki zmieniłam bez poczucia winy, jest networking. Networking jest uciążliwy i bardzo wymagający. Obserwowanie znajomych osób, ich aktywności, podtrzymywanie kontaktów zżera tyle samo energii co praca umysłowa na pełnym etacie. Nie jest to dla mnie czynność "przy okazji". Mam też poczucie, że networking przypomina mi wpuszczenie ogromu informacji, na który nie jest się przygotowanym. Ponieważ lubię pracę w skupieniu i ciszy, także ograniczyłam swoje zasoby to niezbędnego minimum, co jest odbierane jako odrzucenie. Po prostu nie jestem w stanie poświęcić swojej energii więcej niż 10 osobom.
"Już teraz świadomie szukam balansu w tym kontakcie choćby dzięki możliwości pracy zdalnej pomagającej mi się "schować" za ekranem laptopa i odzyskać stan skupienia".
Szukanie balansu pomiędzy potrzebą cichej pracy własnej a wymogiem kontaktów z innymi jest całkiem niezłym wyzwaniem dla mnie i odbywa się metodą prób i błędów. W ostatnim miejscu pracy w pokoju towarzyszyły mi 3 osoby, przy czym te 2 dosyć często odbywały "calle". W biurze nie było kultury odbywania takich spotkań poza pokojem… Nie trudno odgadnąć jak to wpływało na moją pracę… Praca stacjonarna w biurze "na ciągłym widoku" odbierała mi wszelakie zasoby energetyczne na cały dzień i tydzień roboczy. Odpoczywałam od niej dopiero jak schodziły się razem dni pracy zdalnej, wolnych dni od pracy i dni weekendowe.
Po diagnozie także odpuściłam sobie tak umiłowany w wielu branżach "wyścig zbrojeń", czyli defiladę umiejętności, narzędzi, samorozwoju, kursów, certyfikatów. Lepiej dobieram sobie to, na co mam przestrzeń i z czym się mogę zawodowo związać. Rezygnuję z wymagających stanowisk i rekrutacji. Zdaję sobie sprawę, że nie udźwignę oczekiwań i tempa pracy. Poprzeczka zawsze będzie wyżej niż jestem w stanie osiągnąć. Tak na prawdę, kiedy zwolniłam tempo, lepiej śpię i mam więcej wyrównanego nastroju, co za tym idzie także pogodniejszego nastawienia.
"Po diagnozie także odpuściłam sobie tak umiłowany w wielu branżach "wyścig zbrojeń", czyli defiladę umiejętności, narzędzi, samorozwoju, kursów, certyfikatów".
Po diagnozie także odpuściłam sobie tak umiłowany w wielu branżach "wyścig zbrojeń", czyli defiladę umiejętności, narzędzi, samorozwoju, kursów, certyfikatów. Lepiej dobieram sobie to, na co mam przestrzeń i z czym się mogę zawodowo związać. Rezygnuję z wymagających stanowisk i rekrutacji. Zdaję sobie sprawę, że nie udźwignę oczekiwań i tempa pracy. Poprzeczka zawsze będzie wyżej niż jestem w stanie osiągnąć. Tak na prawdę, kiedy zwolniłam tempo, lepiej śpię i mam więcej wyrównanego nastroju, co za tym idzie także pogodniejszego nastawienia.
Niespodziewaną także wartością, jaką zyskałam, jest zaprzestanie identyfikowania się z zajmowana pozycją. Nie ma już dla mnie pracy marzeń, jest teraz najlepiej dopasowana. To zmienia też nastawienie do możliwych zajęć do podjęcia. Tych zajęć jest paradoksalnie więcej niż ze wcześniejszym silnym focusem i parciem na jedyne rozwiązanie.
Jeśli blisko Ci do moich refleksji, możesz wesprzeć moje działania edukacyjne stawiając mi kawkę.
Jeśli blisko Ci do moich refleksji, możesz wesprzeć moje działania edukacyjne stawiając mi kawkę.